⛸️ Trzej Chłopcy Podzielili Się Czekoladą
16. Trzej chłopcy podzielili mi ędzy siebie 770 cukierków, dziel ąc je proporcjonalnie do swego wieku. Na ka żde trzy wzi ęte przez Antosia, Bartek wzi ął cztery, a na ka żde siedem wzi ętych przez Czarka, Bartek wzi ął sze ść . Ile cukierków otrzymał najmłodszy z chłopców? 17.
Nastolatkowie napadli na kolegę. Wieczór, jedna z ulic Krosna i czterech nastolatków. Trzech oprawców i ofiara. Chłopcy napadli na kolegę, ale skończyło się na tym, że zabrali mu tylko pieniądze. W czwartek (17.01) na ulicy Wyspiańskiego (Krosno - Turaszówka) w pobliżu Miejskiego Zespołu Szkół nr 2 trzej chłopcy napadli 15-latka.
Trzej chłopcy, w wieku 13 i 14 lat, natychmiast podzielili się wiadomością o przerażającym odkryciu z dorosłymi. Ci zaalarmowali policję. Zobacz także
Znajdź odpowiedź na Twoje pytanie o skróć jeśli to możliwe 7/10 248/1000 1 45/100 9 18/100 wstaw znak < > = 5,1…
Trzej chłopcy zastanawiają się, która z jednakowych żarówek układu przedstawionego na rysunku będzie świecić jaśniej. Który z nich ma rację Antek: Żarówka A świeci jaśniej,bo prąd z baterii dopływa do niej w pierwszej kolejności
Niebieskie slodziaki z miotu S kochaja zabawę. Nawet Mama Revia Charming Eyes dołączyła do zabawy i bawi się z dziećmi jak maly kociak. Trzej chłopcy
I muszę przyznać, że duma mnie rozpiera! - tak pani Edyta Smolak z Iławy mówi o postawie swojego syna Nikodema, który chciał upewnić się, że tłusty czwartek będzie słodki dla wszystkich. Wraz z dwoma kolegami z klasy, Kacprem i Szymonem, częstowali pączkami przechodniów; z tradycyjnym poczęstunkiem zajrzeli też do pobliskiej
Strona główna Gliwice. Zaginęli trzej chłopcy. W nocy szukała ich cała gliwicka policja. 7 października 2015. Wczoraj w nocy zaginięcie małoletniego syna zgłosiła mieszanka Gliwic. Chłopiec nie wrócił do domu do 22.30. Poszukiwania na własną rękę nie przyniosły rezultatu. Oficer dyżurny rozpoczął szeroko zakrojone działania.
Tegorocznemu zdobywcy nagrody „udało się wyprodukować cząstki tak małe, że o ich właściwościach decydują zjawiska kwantowe. Cząstki, tzw. Trzej naukowcy podzielili się Nagrodą Nobla w dziedzinie chemii za rok 2023 – Nord News
TvRV. Tadeusz Rydzewski w swym domu w Pszczynie, kwiecień 2017 r., fot. Renata Botor-Pławecka Reklama Był najmłodszy. Kazali mu patrzyć, jak torturują Stanisława. Antoniego nie poznał – tak był skatowany. Tadeusz Rydzewski, najpierw męczony w więzieniu w Łomży, potem wywieziony do KL Stutthof, więzień nr 27164. Dziś 92 lata. Nie wybaczył. Renata BOTOR-PŁAWECKA Małe gospodarstwo w Jeziorku, 8 km od Łomży. Siedmioro dzieci: trzy dziewczyny (Maria, Teodora, Felicja) i czterech chłopców (Józef, Stanisław, Antoni, Tadeusz). Ojciec, Franciszek, umiera w 1937 r. Józefa Rydzewska („mateczka” – tylko tak mówi o niej Tadeusz), choć szkół nie kończyła, choć w domu bieda, bardzo dba o kształcenie swoich dzieci. Najstarszy Stanisław ukończy szkołę rolniczą, Teodora (Todzia) wykształci się na nauczycielkę, Felicja skończy szkołę handlową, Antoni do tzw. dużej matury będzie się przygotowywał na tajnych kompletach w Łomży, skończy Szkołę Podchorążych. Najmłodszy w rodzinie, Tadeusz, będzie uczniem tajnego gimnazjum. 1. W 1943 r. Tadeusz ma 18 lat i przygotowuje się do „małej matury”. Pięć godzin tygodniowo uczy się łaciny. Za lekcje nie płaci pieniędzmi, ale słoniną, mąką i innymi produktami żywnościowymi. 15 lipca 1943 r. wraca z zajęć w Łomży. Książkę schował pod koszulą. Nagle… silne uderzenie. Upada. Niemiecki żołnierz każe wstać, rewiduje. Udaje się wciągnąć brzuch tak mocno, że Niemiec cudem książki nie wyczuwa. „Mütze auf! Czapkę zdjąć!” – drze się. Ale odchodzi. Reklama Tadeusz idzie uliczką do centrum. Jest około Na placu Kościuszki w Łomży widzi samochody ciężarowe z plandeką. Czuje niepokój. Bo jadą w kierunku Jeziorka. Po trzech godzinach cała Łomża wie już, co się stało. W Jeziorku rozstrzelano przeszło 50 osób, samą inteligencję, także profesorów z tajnego nauczania. Godzinę po mordzie brat Tadeusza, Antoni, jest na tym miejscu. Rów z ciałami zamordowanych tylko trochę został przykryty ziemią. Niemcy przejechali po nim ciężarówką. Najwyraźniej tak zmęczyli się pracą, że dostali po czekoladzie dla wzmocnienia. Zostają papierki. 2. Józef Rydzewski (1918-1943), fot. z arch. T. Rydzewskiego Rydzewscy wiedzą, że mogą przyjść też po nich. Ich dom jest bazą AK-owską. Józef (rocznik 1918) pseudonim „Bor”, porucznik, dowodzi jednostką wojskową AK gmina Drozdowo. W akcje partyzanckie angażują się Stanisław (ur. 1910) ps. „Karpa”, Antoni (ur. 1922) ps. „Boruta”, a także Tadeusz (ur. 1925) ps. „Czupurny”. Pomagają siostry Maria (ur. 1912) i Teodora (ur. 1914, ps. „Jadzia”). 24 sierpnia 1943 r. rodzina szykuje się więc do ucieczki. Todzi ani Felicji (mieszka w Warszawie, w 1944 r. zginie w czasie powstania) nie ma w domu. Ale są wszyscy czterej bracia. I tej akurat nocy po nich przychodzą. Nie przyda się schron pod pokojem, przy kominie, dokąd prowadzi właz z drabinką ze sznurów. Niemcy, gdy się zorientują, rozbiorą dom do fundamentów. Felicja-Rydzewska-1915-1944 Podczas aresztowania 25-letni Józef wybiega z domu. Ma w ręku ruski granat i pistolet. Rzuca granatem, ale ten nie eksploduje. Józef ginie od niemieckiej kuli. 3. Mateczkę, Marię, Stanisława, Antoniego i Tadeusza przywożą do więzienia w Łomży. Na powitanie strażnik rzuca w Tadeusza pękiem kluczy więziennych (ważą może z 2 kg). Trafia go w głowę. Odtąd chłopak ma słuch uszkodzony w jednym uchu. Wrzucają go do małej celi. Okno wysoko, ale jest dość jasno. Prycza żelazna, zwodzona. W kącie kibelek i trochę śmieci ze słomy, gdzie doskonale mnożą się pchły. Maria-Rydzewska-1912-1970 – Poczuły krew na mojej głowie. Czekały na taką ucztę – mówi Tadeusz. W dawnym carskim więzieniu o grubych murach nocą słychać stukot butów, gdy Niemcy idą po więźnia. Więźniów wywożą do lasu i rozstrzeliwują. Tadeusz o nigdy więc nie śpi, tylko nasłuchuje. Po północy dopiero jest w stanie zasnąć. 4. Cela przesłuchań. Najstarszy z braci, Stanisław, jest przywiązany do stołu. Torturują go. Wprowadzają Tadeusza, bo najmłodszy. Chcą, by to zobaczył. – Bracie, powiedz co wiesz, bo ja nic nie wiem – słyszy głos skatowanego Stanisława. Jedyne jego słowa i ostatnie jego słowa. Jest świadomy. Oni biją. Na śmierć. Stanisław Rydzewski (1910-1943) 5. 11 listopada 1943 r. Więźniowie wyprowadzani są na plac z szubienicą. Odbywa się egzekucja pięciu uciekinierów (zostali złapani). Tadeuszowi jednak w pamięci utkwi przede wszystkim moment wyprowadzania na plac, gdy wychodzą z więzienia trójkami, po schodach. Widzi wtedy przed sobą człowieka – jakby znajomego. Kogoś mu przypomina, ale nie jest pewien… Spogląda na jego marynarkę. Antoni Rydzewski (1922-1993) – Po marynarce… poznałem, że to brat… Antoś to ty? – Nie poznał pan brata? – Tak zbity był… Tak zmieniony… Antoniego w czasie przesłuchań torturują, wieszając na szubienicy więziennej. Gdy jest w powietrzu, puszczają na niego psa, wilczura, który wyrywa mu kawał ciała. Krew się leje. Potem wrzucają go do celi, tak zbitego. Urwie skrawek podszewki ze swojej marynarki, nasączy moczem i przyłoży do rany, by ją w ten sposób zdezynfekować. Gałgan pozostanie w ranie, wrośnie w ciało. 6. Niedziela. Do celi przychodzi dwóch żandarmów w cywilu. Rzucają Tadeusza na pryczę. Jeden bykowcem bije w pośladki, drugi w plecy. I młócą: łup, łup, łup, łup. Może być 100 uderzeń albo więcej. Zmęczyli się. Przerwali. Poszli zapalić papierosa. Wrócili, zdjęli marynarki. Dalej biją. – Kolega odmawiał za mnie „Wieczny odpoczynek”. Słyszał łupanie. A ja nie mogłem wydać żadnego okrzyku, żeby nie rozpoznał mnie mój brat Antek. Żeby on nie słyszał. – Żeby się nie martwił. – Tak. Bo jak jego bili, ja to słyszałem… I… – … było to największe cierpienie… – … 7. Mateczka-Józefa Rydzewska (1883-1971) Z siostrą, mateczką i bratem Antonim spotykają się 13 grudnia 1943 r. – wiezieni w bydlęcych wagonach. Jeszcze nie wiedzą, że jadą do Konzentrationslager Stutthof koło Gdańska. Mateczka nie wie też, że najstarszy z synów, Stanisław, nie żyje. – Dopiero od nas się dowiedziała mateczka… Jak… ona… przeżywała… 8. Obóz koncentracyjny jest podzielony na damskie i męskie baraki. Są inne niż w Auschwitz. Duże, parterowe, z drewna. W jednym baraku 500 osób, dwie sztuby (sale) po 250 osób. Łóżka piętrowe – parter, pierwsze piętro i drugie piętro. Zmarłych wyrzuca się pod blok. Kolumna transportowa zbiera nieboszczyków i zawozi do krematorium. Gdy nie nadążają palić, to układają stos: na przemian trupy, drzewo, trupy, drzewo. Oblewają benzyną, podpalają. Wielkie ognisko pali się trzy dni. Kości, mięśnie. Śmierdzi niesamowicie. Nawet gdy potem rozbudują krematorium, to też nie nadąża. Zrobią gaskamerę. 9. Najgorzej traktowani są Żydzi. Potem reszta. Polacy mają dach nad głową, wodę, długie koryto, by się myć, latryny. A Żydzi nie mają nic. Dlatego są w stanie przeżyć około 10 dni. Tadeusz jest w bloku 12 (bloków męskich jest ok. 20). Ma pasiak, ale numery nie są tatuowane, tylko przyszyte. Winkel czerwony, jako polityczny, z „P” jako Polak. Numer 27164. Brat Antoni (nr 27159) jest w piątym baraku. Zostaje przydzielony do pracy przy transporcie trupów przyczepą. Trzech przy dyszlu, trzech z tyłu ciągnie. 10. Tadeusz dostaje buty dłubane w drewnie, cholernie niewygodne. Pracuje najpierw w lesie, przy robotach melioracyjnych, wyrębie. Choruje. Zgłasza się do rewiru, bo nogi opuchnięte – to opuchlina ropna. Po szpitalu dostaje się do warsztatu krawieckiego. Przydzielają go do maszyny, ma łatać dziury. – Lepiej niż przy wyrębie, ale nie umiałem szyć. Dwa tygodnie posiedziałem w warsztacie i mnie wyrzucili. Szczęśliwie dostałem się znów pod dach – do szewców i rymarzy. Pasy i inne rzeczy. To już prosta robota, szybko się nauczyłem. 11. Obiad: nalewają chochlę jakiejś zupy. Z czego? Z badyli, chwastów, buraków. Jałowa. Na święta jedynie kasza. Miskę każdy ma swoją. Jest czerwona, żelazna. Kolacja: kromka chleba i chyba kosteczka margaryny. Stosunki między więźniami? – Samopomocy nie było. Chodziło o to, by przeżyć. W niedziele odbywał się handel w „kiercelaku” – w szczycie ósmego bloku. Sprzedawali papierosy za kromkę chleba. Palacz nie przeżył – młody czy stary. – Może papieros dawał mu trochę wolności? – Krótko. W obozie panuje hierarchia. Funkcyjni – od razu można było poznać: morda okrągła, czasem niewygoleni całkowicie na łyso. Choćby taki jeden Kozłowski. Jego brat przyszedł po repetę. Blokowy Kozłowski wydawał. Uderzył brata chochlą w głowę. Zabił. Ucieczek mało. Dookoła mokradła. Na środku obozu szubienica. 12. Jedno spotkanie. Ważne. – Jem kromkę chleba. Nagle podchodzi więzień, w moim wieku, i prosi, bym się z nim podzielił. Patrzę na jego winkel, na numer – czerwony, czyli polityczny. Litera „D” – Niemiec. Do tego momentu nie widziałem ani jednego Niemca-człowieka. Nogi się pode mną ugięły. Był to dla mnie szok: że Niemiec jest więźniem jak ja. Nie mieściło mi się to w głowie. To mnie jakby później wzmocniło. Jakbym sobie powiedział: „Tadeusz, jest szansa, jeszcze nie wszystko stracone. Niemiec też może być człowiekiem”. – Dał mu pan tego chleba? – Dałem. Podzieliłem się – z człowiekiem. Z całego okresu wojny to był jedyny Niemiec, który był człowiekiem. A nie zbój, morderca. Wcześniej spotkałem wyłącznie morderców. Słowo „Niemiec” znaczyło tyle co morderca. 13. 25 stycznia 1945 r., ewakuacja KL Stutthof, więźniowie są wyprowadzani po tysiąc osób. Wcześnie rano brat przybiega, by się pożegnać. Około południa wyprowadzają blok Tadeusza i jeszcze jeden. Nie wie, co z mateczką. Siostrę widział raz przez druty. Wyprowadzają ich w południe. Nie ma na sobie pasiaka, tylko jakieś ubranie (kurtka ma na plecach farbą namalowany czerwony krzyż, że więzień). Wychodzą z obozu, nie idą drogami, tylko przez pola, w śniegu. 14. Most. Żandarm chwyta jednego z więźniów za kołnierz, wyrzuca za barierkę, do rzeki, w locie strzela do niego – jak do kaczki. 15. 3 lutego, miejscowość Luzino koło Kartuz. Zamykają ich w kościele. Razem z kolegą Jerzym Zawistowskim decydują się w wtedy na ucieczkę, przez okno, do lasu. Całą noc chodzą w zamieci. Chcą oddalić się od miejscowości Luzino. Rano okazuje się, że odeszli od kościoła tylko ok. 400 m. Chodzili w kółko. Ukrywają się w stodołach. Wieczorami patrzą w okna domów: czy święte obrazy wiszą na ścianach i czy jest bardzo skromnie. Wtedy można zastukać. – To znaczyło: uczciwi i dobrzy ludzie? – Tak. To się sprawdzało. Starsze małżeństwo trzymało kawałek mięsa jako żelazną porcję, na czarną godzinę – i oni nam to dali, podzielili się. Innym razem w równie ubogim domu widzimy, że rodzina siedzi przy stole i z jednej wielkiej… miednicy je zacierkę na mleku. Może ośmioro dzieci wokół. Mówimy, że jesteśmy głodni. Gospodyni odsunęła dzieci – bo teraz panowie zjedzą. Najedliśmy się na parę dni. Aż trzeba było się na śniegu na chwilę położyć, by to się w żołądku ułożyło. Raz trafiają do bogacza. – Zakradliśmy się do stodoły, znalazł nas. Ale na tyle uczciwy, że nakarmił nas. – Czyli zasada nie sprawdziła się. Bogaty też pomógł. – Zaraz. Nie. Miałem na sobie mundur francuski (z krzyżem namalowanym farbą). To ten bogacz mówi, że mundur mu się przyda. Zdjąłem. Dał mi jakiś chałat, który sznurkiem wiązałem, taki był dziurawy. 16. Uciekają na wschód, w kierunku linii frontu. Jak najdalej od Niemców. Wędrują cały marzec. Po drodze znajdują rowery. Napotkany sołdat o mało nie strzela do Tadeusza, gdy ten na rozkaz, że ma rower oddać, rzuca nim ze złości aż się szprychy wyginają. Bo z Tadeusza jest raptus. Może dlatego w AK dostaje pseudonim Czupurny. Może dlatego przeżyje obóz. 17. Teodora Rydzewska (1914-2005) Maj 1945. Po powrocie z obozu szuka swego domu. Zastaje tylko fundamenty. Śpi na dworze – ale na swojej ziemi. Siostra nauczycielka ma kącik w szkole. Do niej idzie. Wraca brat Antek. Mateczka z siostrą wracają dopiero we wrześniu. Ewakuowano je statkami na Rugię. Zostawiono w lesie. Nie wróciły na barkę, która potem została zatopiona razem z więźniarkami. 18. Po wojnie kończy studia rolnicze w Cieszynie, na drugim krańcu Polski. Jak mówi, ucieka z regionu, gdzie długo utrzymywały się oddziały leśne partyzantów. – Ci tak zwani niezłomni obecnie nazywani. Miałem szczęście, że uciekłem, bo żyję i nie jestem niezłomnym! – denerwuje się. – Walczyli przeciw komunistycznej władzy, radzieckiemu okupantowi – zauważam. – To nie był patriotyzm. To ja byłem patriotą. Trzeba było podjąć naukę, pracę, szkoły były otwarte. Opowiada, że w Jeziorku miał wspaniałego kolegę, skończył podchorążówkę leśną, nie ujawnił się, nie poszedł na studia, tylko został w lesie. – Przyjechałem na święta do Jeziorka, mówię: „Piotrek uciekał stąd jak najdalej, na studia w Szczecinie”. Obiecał, że ucieknie. Następnym razem przyjechałem na jego pogrzeb. W nocy był pogrzeb. Trumna kolegi została zawieziona do grobowca Lutosławskich w miejscowości Drozdowo. Wcześniej tam złożeni zostali dwaj bracia Tadeusza. Józef, który zginął przy aresztowaniu (był zakopany za stodołą) i Stanisław zamordowany w więzieniu (został pochowany na żydowskim kirkucie). Koledzy wyciągnęli ciało Józefa spod stodoły i w trumnie przywieźli do grobowca. Stanisława też – na kirkucie wykopali, przetransportowali przez Narew łódką. Nie wiedzieli, gdzie złożyć, a grobowiec był otwarty – parę kilometrów od Jeziorka w Drozdowie. Po wojnie zwłoki braci zostały przeniesione na cmentarz w Piątnicy. 19. Olga i Tadeusz-Rydzewscy, Renata-Botor-Pławecka Pszczyna – dzięki żonie. Tu mieszkali rodzice Olgi Grycz. Jej ojciec to inżynier budowy mostów, kończył studia w Zurychu. Tadeusz poznaje Olgę na studiach rolniczych w Krakowie. Potem razem pracują naukowo, tworząc nowe odmiany roślin w Modzurowie pod Raciborzem (założyli tu Ośrodek Hodowli Roślin) i w Strzelcach koło Kutna (w Instytucie Hodowli i Aklimatyzacji Roślin). Świadectwa i certyfikaty dotyczące wyhodowania nowych odmian owsa, buraków, jęczmienia itd. pokrywają ścianę jednego z pokoi w domu Rydzewskich w Pszczynie. Osiedlają się tu w 1990 roku, odkąd są na emeryturze. 20. Niemcy. Czy wybaczył? – Nie. Nie wybaczam zbrodni i śmierci. Nie wybaczam tego Niemcom. Bo się nie da. Ja nie zapomniałem. I w sposób jednoznaczny, gdy ktoś pyta, jak pani, odpowiadam: nie. Chociaż jestem z religią normalnie, nie na bakier, praktykujący. Za słaby jestem, żeby wybaczyć. Artykuł ukazał się w „Nowym Info” nr 43 z r. Materiał jest chroniony prawami autorskimi. Kopiowanie bez zgody autorki zabronione. Od zadania z diamentami do wież i mostów Reklama
Luty to dla zakochanych często zastanawianie się, jakim prezentem by tu obdarować ukochaną osobę na Walentynki. Specjalnie dla Was stworzyłam prezentownik z 45 propozycjami na prezenty na Walentynki, z których możecie skorzystać osobno albo wspólnie. Tylko od Was zależy, na co się zdecydujecie. Zapraszam do czytania! 🙂 Niezależnie od tego czy dajecie sobie prezenty czy też nie to najważniejszy jest wspólnie spędzony czas. Propozycje na prezenty dla dwojga znajdziecie na samym końcu artykułu i tam możecie właśnie wybrać spośród różnych aktywności, które pomogą Wam w stworzeniu pięknych, wspólnych wspomnień. Dla wielu osób jest również ważne, aby okazywać sobie małymi prezentami, że o sobie nawzajem pamiętają. Miłość można okazywać na przeróżne sposoby, a jeśli należycie do tej grupy, która lubi to robić podarunkami to jesteście w dobrym miejscu, a wpis jest właśnie dla Was 🙂 Klikając w nazwy produktów od razu przejdziecie do sklepu 🙂 DLA NIEJ Bielizna – podlinkowałam do świetnego sklepu z obszerną rozmiarówką, szczególnie na duży biust, na który ciężko znaleźć dobrej jakości biustonosz. Warto korzystać z kodów rabatowych, bo w tym sklepie zawsze znajdzie się kod na -33%! Bransoletka – bo każda kobieta lubi błyskotki 🙂 Halka ze szlafrokiem – w podlinkowanym sklepie OGROMNY asortyment bielizny! Naszyjnik serduszko puzderko na zdjęcie – aby zawsze mieć przy sobie zdjęcie ukochanej osoby <3 Miś z różyczek – piękna ozdoba z ogromnej ilości róż na pewno wywoła uśmiech na twarzy 🙂 Zegarek w zestawie z łańcuszkiem nieskończoności – “Cause I love you to infinity…” Flowerbox z wiecznymi różami – róże, które nie więdną, pozostaną pamiątką na długie lata 🙂 Kolaż ze zdjęć – jeden obraz z Waszych wielu wspólnych wspomnień 🙂 Projektor gwiazd – jaka romantyczka nie rozpłynęłaby się na widok gwieździstego nieba? Termofor – dla wiecznych zmarzluchów 😉 Niegrzeczne opowiadania – dla fanek “50 twarzy Greya” i “365 dni”, a partnerzy przy tym skorzystają 😉 Wieczna róża w szkle – miłośniczkom “Pięknej i Bestii” zabije mocniej serce 🙂 DLA NIEGO Bokserki – bo mężczyźni też mogą otaczać się miłością. Kalendarz ze zdjęciami – kalendarz można uzupełnić wspomnieniami według pór roku. Sama taki podarowałam i Daniel najbardziej cieszył się na wakacyjne fotki w bikini 😀 Brelok z grawerem – aby ukochane osoby mieć zawsze przy sobie. Składanka Waszych piosenek – tak osobisty prezent podbije serce bliskiej osoby, która przy odsłuchiwaniu kawałków zawsze będzie myślała o wspólnie spędzonych chwilach <3 Czekoladowy telegram – aby przekazać swoją osobistą, słodką wiadomość 🙂 Kule do kąpieli o zapachu piwa – mina obdarowanego będzie bezcenna, a przyznajmy szczerze – jak często nasi mężczyźni znajdują czas dla siebie, aby w spokoju się odprężyć w bąbelkach? 😉 Warsztaty intymności – książka z ćwiczeniami pozwalająca się zastanowić nad własnym życiem intymnym i poznać odpowiedzi na wiele nurtujących pytań. Zdjęcia z sesji buduarowej – efekty takiej sesji to piękna pamiątka. Sesja nie musi być wcale wulgarna. Mogą to być subtelne ujęcia kobiecego piękna. Kupony – kupony do druku lub samodzielnego wypełnienia znajdziecie klikając tutaj. Ciasto w kształcie serca – przepis pochodzi z mojej książki “Fit słodycze na zdrowe życie”, która tylko do jest w cenie promocyjnej 34,90 zł z darmową dostawą! klik tutaj Seksowny taniec – myślę, że każdy mężczyzna doceni trud włożony przez jego kobietę w trening nad choreografią 😉 Karty “52 powody, dla których Cię kocham” – do samodzielnego wykonania. Gwarantuję, że tak personalny prezent sprawi ukochanej osobie niesamowitą radość! Tutaj zobaczysz, jak je wykonać. DLA DWOJGA Weekend w górach – ja jestem zakochana w apartamencie z tego wpisu u Styloly. Zestaw prezentowy – 14 dni odkrywania rozkoszy z gadżetami to coś w rodzaju seksownego kalendarza adwentowego 😉 Podwodna kolacja – niezwykłe przeżycie na niezwykłe chwile we dwoje 🙂 Gra dla par – dla Waszej przyjemności i duużo dobrej zabawy 😉 Degustacja wina – fani alkoholowych trunków docenią 🙂 Wyjście do kina – dobry film, popcorn i ukochana osoba czyli idealny plan na wieczór <3 PleasuRP – worek pełny niespodzianek pozwoli spędzić czas we dwoje i rozkoszować się sobą 😉 Widziałam pierwsze reakcje na internecie i faceci byli zadowoleni zawartością 😀 Karty dla par Trudna Sztuka – abyście się jeszcze lepiej mogli poznać i odkryć swoje pragnienia 🙂 Dzień w spa – pomoże Wam się odprężyć i naładować siły 🙂 Kurs salsy – dla intensywnych wrażeń 🙂 Pingwinek – to małe urządzenie to aktualnie hit w polskich sypialniach i ponoć każda para powinna go mieć 😉 Pościel – bo w świeżej pościeli jeszcze lepiej się śpi 😉 Quiz dla par – ciekawe jak dobrze się znacie? Ten zestaw pytań pomoże Wam to odkryć w zabawny sposób, a jako dodatek zawarte są nagrody, które możecie otrzymać po wykonaniu zadań 🙂 Masaż czekoladowy – wyjątkowy sposób na odprężenie 🙂 Słoik wspólnych aktywności – o tym pomyśle przeczytałam kiedyś w jakimś komentarzu. Para posiada w słoiku kartki trzech kolorów: niebieski, czerwony i zielony, na 365 dni. Nie pamiętam już do końca, o co chodziło z zadaniami, ale ważne, aby codziennie robić coś wspólnie na zasadzie np. czerwone kartki to słowne zadania, niebieskie wspólne czynności, a przy zielonych można decydować spontanicznie. Kilka pomysłów na aktywności znajdziecie tutaj. Rejs statkiem – szczególnie o zachodzie słońca będzie to wyjątkowo romantyczne przeżycie 🙂 Kolacja na zamku – możecie się wybrać np. na zamek w Mosznej, który jest jednym z najbardziej bajkowych zamków w Polsce i stanowi częste tło do sesji ślubnych 🙂 100 naszych randek – zdrapka, która pozwoli Wam na nowo odkryć randki 🙂 Kajdanki – doda Waszemu związku większej pikanterii 😉 Nauka robienia pizzy neapolitańskiej – omg, widzę tę pizzę i się rozpływam! Pewnie taka sama będzie Wasze reakcja, jeśli kochacie pizzę tak samo jak ja *.* Lot balonem – zdecydowanie niezapomniane przeżycie! Mam nadzieję, że znaleźliście prezent dla swojej drugiej połówki 🙂 Byłabym mega wdzięczna, jeśli byście się podzielili swoimi propozycjami prezentowymi! Dajcie znać w komentarzu, jakie prezenty się u Was najlepiej sprawdzają 🙂 *Wpis zawiera linki afiliacyjne ZOBACZ TAKŻE:
Mała kartka papieru, zapisana przez 17-latka, jest czymś najbardziej wzruszającym i cennym w naszej historii. Drodzy przyjaciele i przyjaciółki charyzmatu Księdza Bosko, piszę do was z Rzymu. Krótko przed napisaniem tych słów odprawiłem Eucharystię wraz z członkami Rady Generalnej Zgromadzenia Salezjańskiego w „Pokoikach”, tj. w pomieszczeniu, w którym znajdowały wówczas mieszkanie i kaplica z małym ołtarzem. Tam właśnie Ksiądz Bosko odprawiał msze święte do 17 maja 1887 roku. Umarł w Turynie kilka miesięcy później, 31 stycznia 1888 roku. W tym niewielkim pomieszczeniu, skromnym i zacisznym, moja myśl objęła nie tylko Eucharystie, jakie odprawiał Ksiądz Bosko w czasie swojego ostatniego pobytu w Rzymie, stojącego pod znakiem zmartwień i łez, ale także – pokoik, jeszcze bardziej skromny, który znajduje się w Turynie, a w którym wieczorem 25 stycznia 1854 roku, w czasie gdy miasto przeszywało polarne zimno, a ludzie, odziani w ciężkie płaszcze, pośpiesznie przemierzali ulice, Ksiądz Bosko powiedział do czterech chłopców, którzy śledzili jego słowa z wybałuszonymi oczyma: „Obiecuję wam, że Madonna da nam duże i przestronne oratoria, kościoły, domy, szkoły, warsztaty…”. Były to „proroctwa”, z powodu których jeszcze kilka lat wcześniej mógł trafić do szpitala psychiatrycznego. Byli to nieco starsi chłopcy, którzy bezgranicznie zaufali Księdzu Bosko. Stanowili oni „podwaliny” Zgromadzenia Salezjańskiego. Trzymam w ręku historyczny dokument, który jest małą kartką papieru o wymiarach 10,5 cm długości i 5 cm szerokości, na której znajdują się słowa zapisane przez jednego z nich, młodego Michała Rua. Te są następujące: „Wieczorem 26 stycznia 1854 roku zgromadziliśmy się w pokoju Ks. Bosko: ks. Bosko, Rocchietti, Artiglia, Cagliero i Rua, i zostało nam zaproponowane, byśmy, z pomocą Pana i św. Franciszka Salezego, podjęli próbę praktycznego ćwiczenia się w miłości względem bliźniego, aby złożyć następnie przyrzeczenie, a potem, jeśli to będzie możliwe i odpowiednie, złożyć ślub Panu. Tego wieczoru zostali nazwani Salezjanami ci, którzy podjęli się i podejmą tego rodzaju ćwiczenia”. Z tej czwórki trzech, Rocchietti, Cagliero i Rua, zostało salezjanami. Z małego ziarenka… Na zewnątrz mroźny wiatr szalał w okolicy Ronda Szubienicy. W tym czasie na świecie zachodziły znaczące wydarzenia historyczne: Karol Marks pisał Manifest, w Ameryce Samuel Colt wynalazł broń strzelecką, a kilkaset metrów od mieszkania Księdza Bosko Camillo Cavour podpisywał ustawę nakazującą zamknięcie 337 klasztorów, zaś w kwaterach wojskowych żołnierze przygotowywali się do bezsensownej i okrutnej wojny na Krymie. A jednak, podczas gdy świat nic o nim jeszcze nie wiedział, ten młody kapłan i jego czterech wychowanków zapoczątkowali dzieło, które nie przestało się potem rozwijać i wydawać obfitych owoców. To wspaniale, że ten mały protokół zachował się do naszych czasów, ale naprawdę godne podziwu i cudowne są intuicja i wizja tego wielkiego świętego człowieka – Księdza Bosko, którego serce przepełniała pasja wychowawcza i ewangeliczna, jaką żywił względem swoich wychowanków. Duch Święty sprawił, że to pierwsze spotkanie z czwórką chłopców doprowadziło ostatecznie do powstania Zgromadzenia i Rodziny Salezjańskiej, obecnej dzisiaj w 136 krajach świata, która obejmuje swoją opieką chłopców i dziewczęta, nastolatków i młodzież, a przede wszystkim tych, o których nasza epoka zapomina. Z niczego wyrosło bardzo piękne drzewo. „Drzewo”, które dzisiaj oznacza tysiące przyjaciół i dobroczyńców, dzięki którym możemy czynić tak wiele dobra; którego „gałęziami” są tysiące osób świeckich, które podzielają z nami charyzmat Księdza Bosko i udzielają się każdego dnia na placówkach Rodziny Salezjańskiej na całym świecie. Bez triumfalizmu, stale zachęcając do uświadomienia sobie naszej odpowiedzialności, często przypominam moim braciom i siostrom na świecie, że jesteśmy strażnikami wielkiego Skarbu, który nie należy do nas, ale jest Darem Ducha Świętego dla Kościoła dla dobra dzieci i młodzieży, którego musimy strzec i który musimy rozwijać, jak ewangeliczne talenty. Na tym polega nasza odpowiedzialność, ponieważ trudno byłoby dzisiaj wyobrazić sobie Kościół i świat bez synów i córek Księdza Bosko pośród ludzi młodych, a przynajmniej brak byłoby owego umiłowania młodzieży, jakiego chciał „Ojciec i Nauczyciel Młodzieży”, jak to oświadczył św. Jan Paweł II. Zwykła kartka zapisana przez 17-letniego chłopca. Doprawdy trudno o bardziej skromny początek naszej historii. To świadczy również o niewiarygodnym „geniuszu” Księdza Bosko (nowoczesność także pod tym względem): zgromadzenie dla młodzieży, założone przez ludzi bardzo młodych. Pozostawiam na tej stronie, która ukazuje się w Biuletynach Salezjańskich w różnych wersjach językowych na całym świecie, moje pozdrowienia i życzenia. W imieniu Księdza Bosko dziękuję za wielką sympatię, jaką darzycie nasz charyzmat, nasz „sen” i to wszystko, co stanowi motywację dla naszego życia: Jezus Chrystus nasz Pan i młodzież. Niech święty założyciel wyprasza wam błogosławieństwo. Serdecznie was pozdrawiam.
trzej chłopcy podzielili się czekoladą